sobota, 28 października 2017

SUKIENKA

Urok pasków


To miała być sukienka na lato. Niestety, na ostatnim etapie pracy zabrakło mi włóczki. Musiałam dokupić kolejny motek. Dostawa przyszła szybko, ale ja już zdążyłam w tym czasie rozgrzebać inną robótkę. A wiecie jak to jest z odłożoną pracą - zalega sobie w szafie czekając na swoją kolej. Taki właśnie los spotkał moją lenią sukienkę. Czekała, czekała, aż nadeszła jesień. Dlatego właśnie letnia sukienka doczekała się premiery dopiero pod koniec listopada, czyli nieco bez sensu.

Tym razem projekt jest w 100% mój. Aczkolwiek nazywanie tego modelu projektem jest z pewnością przerostem formy nad treścią. Robótka prosta jak budowa cepa - reglan robiony od góry w okrążeniach. 

Cały urok sukienki polega na fajnie dobranej kolorystyce pasów, a to nie jest moją zasługą. Sukienkę zrobiłam z wielokolorowej włóczki. Włoczka zasadniczo przeznaczona na chusty, ale kto powiedział, że trzeba się niewolniczo trzymać zaleceń producenta?

Wyzwaniem (niewielkim) okazał się jedynie dół sukienki. Całość zrobiłam dżersejem, a dżersej, jak wiadomo, zwija się na brzegu w niezbyt gustowny wałeczek. Wykończenie sukienki na dole ściągaczem nie podoba mi się (sprawa gustu). Próbowałam icord, ale też się zawijał. Nie pozostał mi nic innego, jak tylko wydziergać listwę, podłożyć i podszyć. Niby nic trudnego, ale podszywania wyjątkowo nie lubię


Technikalia

Włóczka: Rellana Garne, Regenbogen, kolor nr 2
Druty: Okrągłe, 3,5 mm

Włóczkę mogę z czystym sumieniem polecić. Sukienka jest mięciutka, lekko lejąca się (nic nie sterczy) i bardzo przyjemna w dotyku. 
Drobna niedogodność polega na tym, że nitka nie jest jednorodna. Składa się z kilku oddzielnych niteczek - coś jak mulina. Podczas pracy trzeba więc uważać, żeby złapać wszystkie nitki, bo inaczej powstaje brzydki efekt "zaciągniętej" dzianiny. Nie można tego jednak uznać za wadę, bo to cecha wszystkich tego rodzaju włóczek - bez względu na producenta.

Teraz pozostaje mi tylko czekać do wiosny, aż nadejdą cieplejsze dni i będę mogła dumnie nosić mój udzierg.



środa, 25 października 2017

Pulower "Floriculture"

TESTY



Ten sweterek jest dla mnie wyjątkowy. Po raz pierwszy zostałam zaproszona do testowania wzoru, dzięki czemu miałam możliwość pracy ze wzorem, który jeszcze nie był ogólnie dostępny. Bardzo to było ekscytujące.
Testy już za mną. wszystko poszło gładko, przedstawiam więc pulower "Floriculture" autorstwa Vanessa Ewing Knits.

Sweterek taki jak lubię - robiony dookoła, bezszwowy. Początkowo nie do końca byłam przekonana co do spuszczonych rękawów (wolę wrabiane), ale dzięki ażurowemu motywowi końcowy efekt okazał się nadspodziewanie ciekawy. Fajnie wyszło tez połączenie ażuru ze ściągaczem. Niby prosta rzecz, a jednak coś innego.

Sweter sfotografowałam przed blokowaniem - nadmiar ekscytacji sprawił, że nie mogłam się powstrzymać, stąd pewne nierówności, które powinny zniknąć po pierwszym zblokowaniu.

Projektantka dodała na bokach sweterka fałszywy szew. Lubię to rozwiązanie, bo dzięki niemu dzianina lepiej się układa.

Technikalia

Włóczka: YarnArt Jeans (55% bawełny, 45% poliamid) 160m/50g

Druty: okrągłe 4,5 mm (rękawy, mniej więcej od połowy robiłam na drutach pończoszniczych)

Włoczki zużyłam niewiele, niecałe 4 motki (za to kochamy ażury). 

Z technicznego punktu widzenia model określiłabym jako "średniozaawansowany".  Robótka jest dość prosta, jednak osobom początkującym trochę problemu może sprawić zamykanie oczek we wzorze ażurowym, bo trzeba sobie policzyć, w którym miejscu raportu zaczyna się rząd. A może to nie problem tylko ja nie doceniam początkujących koleżanek?

I jeszcze jedno zdjęcie. Tym razem chcę zwrócić uwagę na dodatkową zaletę pulowerka. Luźny krój (nie ma wcięcia w talii) i spory dekolt sprawiają, że pod spód można założyć dodatkową bluzkę. Można więc pulowerek wykorzystywać dwojako: w niezbyt mroźne dni jak samodzielną bluzkę (wyśmienita na sezon przejściowy), a gdy nadejdą prawdziwe mrozy jako wierzchnią warstwę ubioru "na cebulkę".

czwartek, 12 października 2017

ROZPINANA KAMIZELKA

Z życia matki


Mój syn czas jakiś temu polubił kamizelki. Ma już grubą w stylu vintage i cienką w stylu angielskim - obie wkładane przez głowę. Teraz przyszedł czas na rozpinaną.

Jako, że obie poprzednie kamizelki były dość do siebie podobne: dekolt w serek i warkocze, tym razem postawiłam na nieco inny wzór, dość prosty, bo z oczek prawych i lewych (żadnego oczek spuszczonych, żadnego krzyżowania).

Na szczęście syn woli rzeczy dopasowane, więc dziergania nie było zbyt dużo. A i włóczka nie z tych najcieńszych, więc robótki przybywało dość prędko. Praca szła szybko, łatwo i przyjemnie, z jednym małym zgrzytem: na koniec trzeba było to wszystko pozszywać, a zszywania nie lubię. Ale dałam radę.

Syn zadowolony. Dzianina dobrze  układa się figurze, jest cieplutka, a jednocześnie "oddychająca" dzięki sporej zawartości wełny. Co ważne - gotowy wyrób nie "gryzie". Niby w przypadku kamizeli jest to mniej ważne, bo to ciuszek, którego nie nosi się bezpośrednio na gołe ciało, ale mimo wszystko fajnie gdy dzianina jest mięciusia i przytulista.

Teraz trochę "danych technicznych"

Włóczka: Cashmire Gold (50% wełna, 5% kaszmir, 40% akryl)

Kolor: petrol (018)
Druty: 4,5 proste

Włóczka ze wszech miar godna polecenia. Robi się dobrze, nie kłaczy, elastyczna ale bez przesady, dobrze znosi pranie.

czwartek, 21 września 2017

GREEN SQUARE

Oczekiwania vs rzeczywistość







Mam odwieczny kłopot z włóczkami cieniowanymi. Wiadomo, że jeśli już kupiłam fajną włóczkę, to chciałabym jak najlepiej podkreślić urodę i oryginalność koloru. Ten cel najłatwiej osiągnąć stosując prosty krój i ścieg dżersejowy. Jednak, z drugiej strony, ile można dziergać zwyklaki. To takie nuuudne, zieeew...



Szukałam, szukałam i znalazłam na Ravelry projekt, o niezbyt atrakcyjnej nazwie 114-3 jacket with squares in garter st. Jak znalazł nadawał się do mojej włóczki. 

Pobrałam projekt (jest darmowy), ale zanim ruszyłam do dziergania, musiałam sporo się narachować, bo moja włóczka okazała się znacznie cieńsza, niż ta użyta przez projektanta. Ale dałam radę.

Trochę się wkurzyłam, bo na Ravelry projekt oznaczono jako "seamless" (czyli bez zszywania), tymczasem zszywania byoł bardzo dużo. A ja zszywać nie lubię.

Do wzoru mam jedno zastrzeżenie. Brak plisy okazał się w praktyce średnio udanym pomysłem. Rozumiem zamysł artystyczny - chodziło o to, żeby połówki zetknęły się, tworząc kwadrat zbliżony do tego z tyłu. Jednak w praktyce brak plisy sprawia, że poły nieco się rozłażą, przez co sweter sprawia wrażenie przyciasnego. Teraz rozumiem, dlaczego modelka na zdjęciu tak się dziwnie wygina. Po prostu usiłuje ukryć efekt. Na zdjęciach innych użytkowników Ravelry poły też się rozłażą. Wyjątek stanowią swetry fotografowane na manekinie. Niektóre panie próbowały zaradzić temu zjawisku przyszywając dodatkowe guziki. Niestety, jeden czy dwa niewiele zmieniły. Dopiero przyszycie guzików bardzo gęsto dało pożądany efekt, ale za to sweter nabrał wyglądu księżej sutanny. Postanowiłam więc zostawić tak jak jest.

Użytkowo natomiast sweter jest super. Bardzo wygodny, nie za gruby i nie za cienki. W sam raz do narzucenia na bluzeczkę.

Aha, i jeszcze sobie na koniec ponarzekam. Zostało mi 3/4 motka, czyli około 75 g. Co mam z tym fantem zrobić? Ze względu na kolor trudno będzie połączyć włóczkę z jakąś inną, beretów nie noszę, a na robienie kolejnych skarpetek zupełnie nie mam ochoty. Być może jednak na skarpetkach się skończy. Jakieś inne pomysły?


Szczegóły

Włóczka:Włóczka Biferno Handpainted 016
Kolor: zielony melanż
Druty: 3,5 mm
Ilość włoczki: 3,25 motka


środa, 16 sierpnia 2017

RENOWACJA FOTELA

Prawdziwe wyzwanie




Ostatnio wymieniałam meble w pokoju do pracy. Wiele leciwych rupieci wylądowało na wysypisku. Podobny los był pisany staremu fotelowi. Jednak, jakoś tak w ostatniej chwili zrobiło mi się go żal. Bo wygodny... Bo się przyzwyczaiłam... Bo w sumie w dobrym stanie... 


Technicznie fotel w rzeczy samej jest bez zarzutu, ale tapicerka! Po pierwsze, żółto-brązowa kratka nijak nie chciała pasować do turkusowego wystroju, a po drugie - co znacznie ważniejsze, po ponad ćwierć wieku eksploatacji wybrudziła się tak, że żaden środek piorący nie dawał jej rady. Po prostu ohyda! Spójrzcie tylko na oparcie.


Oczywiście, można by mebel oddać do tapicera, ale koszt takiej zabawy byłby absurdalny. Ostatecznie wpadłam na pomysł, żeby zrobić nowe "obicie" na drutach. Nigdy niczego podobnego nie robiłam, było więc trochę prucia i kombinowania, ale w końcu się udało. Z pewnością można by dyskutować czy kolor albo ścieg jest optymalnie dobrany, ale teraz mebel jest czysty(!) i nie gryzie się kolorystycznie z otoczeniem. Zresztą, oceńcie sami. Oto fotel po renowacji.

Widok z przodu



I widok z tyłu



Szczegóły

Włóczka: "Kocurek" TEX 64/3, 100% akryl, 520m/100g
Kolor: szary
Druty: 6 mm (robiłam podwójną nitką)
Ilość włoczki: 5 motków

Włóczka - powiedzmy to otwarcie - bardzo kiepska. Taki "skrzypiący" akryl, który w dużej ilości kiedyś od kogoś dostałam. Prawdę powiedziawszy, szkoda mi było dobrej włóczki na eksperyment, z którego mogło nic nie wyjść.

Użyte ściegi: dżersej i ściągacz ze spuszczanych oczek. Bardzo proste. W połączeniu z grubą włóczką (przypominam, że pracowałam podwójna nitką) praca szła dość szybko do przodu. Przynajmniej do momentu zszywania. Nie lubię zszywać, zabierałam się więc do tego jak pies do jeża. Ale w końcu dobrnęłam do finiszu. Fotel jak nowy, a do tego niepowtarzalny.




czwartek, 27 lipca 2017

JEDWABNY SWETERK

Połysk jedwabiu




Włóczka: ONLine 321 silk (100% jedwab) , kolor "petrol"
Druty: okrągłe 4,0 mm


Są takie robótki, które bardzo trudno jest dobrze sfotografować. Tak właśnie rzecz się ma z jedwabnym sweterkiem. Cały jego urok polega na niepowtarzalnym, delikatnym połysku i miękkości włóczki, których nijak nie udało mi się oddać na zdjęciu.

Jest to model "Silken Scabbard" autorstwa Stitch Diva Studios. Całośc robiona od góry, bez szwów. 

Robótka jest dość łatwa, bo dopasowanie do figury nie wymaga robienia zaszewek - wszystko załatwiają warkocze. Dodatkową przewagą dopasowywania warkoczami nad metodą z zaszewkami jest to, że warkocz jest
"inteligentny" - sam dopasowuje się do sylwetki, podczas gdy z zaszewką trzeba się nieraz nieźle nakombinować. Jest  to szczególnie ważne w przypadku sylwetek bardzo kobiecych - takich, co to i bioderka mają okrągłe, i biuścik obfity, i pupę wydatną (wcale nie trzeba być przy tym grubasem).

Nie wiem, czy to dobrze widać na zdjęciach, ale warkocze modelują sweterek w trzech miejscach: przy biuście (wzdłuż linii reglanu), na rękawach i po bokach. Fajnym pomysłem jest płynna zmiana wąskiego warkocza w szeroki - dzięki temu nie trzeba dodawać oczek na   poszerzenie/zwężenie rękawa. To też załatwia "inteligentny" warkocz.

Teraz kilka słów o włóczce. W końcowym wyrobie prezentuje się bardzo dobrze (jak już wspominałam, znacznie lepiej niż na zdjęciu), ale podczas dziergania wymaga dużej uwagi. Włóczka nie jest skręcona - to praktycznie "wiązka" oddzielnych nitek. Bardzo łatwo jedną albo dwie cieniutkie niteczki niechcący opuścić, a wtedy powstaje nieładny efekt zaciągniętego oczka. Za to nitka jest niezwykle miła w dotyku: delikatna, miękka, lekko śliska. No i, oczywiście, nic a nic nie drapie. jedwab po prostu pieści skórę. Jedwab ma same zalety i właściwie tylko jedną wadę - jest nią cena. Ale cóż, za jakość i luksus trzeba (i warto) zapłacić. Mam nadzieję, że sweterek okaże się trwały.

Tył sweterka wygląda tak samo jak przód.




niedziela, 2 lipca 2017

NOWE MEBLE

CO NAŁÓG ROBI Z CZŁOWIEKA


Dzisiaj wpis nietypowy. Remont i wymiana mebli sprawiły, że robótki na czas jakiś poszły w kąt. Wciągnęła mnie aranżacja wnętrz. 

A tak wygląda moja nowa komódka. Gdyby nie kolekcja krów, można by pomyśleć, że prowadzę sklep z włóczkami. Jest w tym jednak pewien głębszy sens. Te wszystkie motki patrzą na mnie z wyrzutem i mówią "czy jesteś pewna, że chcesz jeszcze coś kupić?" 

Na swoje usprawiedliwienie dodam, że znaczna część tego majątku to nie zakupy, a "spadek" po koleżance, która niedawno wyjechała z kraju. Nie miała możliwości zabrania tych skarbów ze sobą, a wyrzucać byłoby głupio, nieprawdaż?



A gdzie wy trzymacie zapasy włóczek?

piątek, 16 czerwca 2017

CLARUS

PAN SPOCK PRZEDSTAWIA

Włóczka: Nako Vals (100% akryl), kolor 86082
Druty: okrągłe 4,5 mm



Chusta, autorstwa Laury Nelkin pochodzi z portalu Craftsy.

Czas jakiś temu zrobiłam chustę "Skywalker" (również autorstwa Laury Nelkin). Nie do końca byłam zadowolona z efektu. Skywalker okazał się za mały - niby ładny, ale niespecjalnie przydatny do czegokolwiek.
Clarus zapowiadał się lepiej. Model zastał opracowany w dwóch wariantach: dużym i małym. Nauczona smutnym doświadczeniem wybrałam model duży. I w rzeczy samej. Chusta wyszła duża. Naprawdę duża. Mam wrażenie, że popadłam w drugą skrajność.

Robótka trwałą dłużej, niż planowałam. I było to spowodowane nie tylko dużym rozmiarem dzianiny - zużyłam 4 motki włóczki aż 960 metrów!.  Równie ważnym powodem była ponad dwutygodniowa przerwa, spowodowana egzotyczną podróżą.

Ale dość już dygresji. Czas przejść do opisu chusty. Suszący się Clarus wygląda tak:






Kafelki nie są naturalnym środowiskiem chusty :) Znacznie lepiej wygląda tam gdzie jej
miejsce, czyli na damskich ramionach.

Widzicie jaka duża jest chusta? Sięga niemalże do kolan! Co prawda trzeba wziąć poprawkę na mój niezbyt imponujący wzrost, ale mimo wszystko!

Nako Vals nie jest moją ulubioną włóczką. Dość kiepsko się z niej robi. Jest jakoś dziwnie spleciona i podczas pracy rozłazi się na poszczególne włókienka. A prucie, nawet niewielkiego fragmentu jest naprawdę nieprzyjemne. Pisałam o tym gdy chwaliłam się melanżowym kardiganem

Co więc sprawiło, że po raz kolejny wybrałam tę właśnie włóczkę? Są po temu dwa powody. 
Po pierwsze, urzekło mnie zestawienie kolorów Nako Vals. Każdy kolor oddzielnie wydaje się nie mało atrakcyjny, natomiast połączone dają naprawdę fajny melanż.

Po drugie Nako, mimo że jest w 100% sztuczna, jest naprawdę mięciutka, przytulista i niezwykle miła w dotyku. Owinąć się w chustę wykonaną z tej włóczki to czysta przyjemność. Spójrzcie na zdjęcie z lewej strony. Chusta jest na tyle duża, że można się w nią owinąć. Cieplutko i miło. W sam raza na chłodne wieczory. A kolory - żywe i radosne - wywołają uśmiech na twarzy nawet w pochmurne dni.

Aha, zapomniałam napisać - chustę robiłam od dołu do góry. Tak wolę, bo na początku bardzo szybko widać postępy w robótce. To mnie motywuje.

Na zakończenie jeszcze raz "Clarus" w pełnej krasie. Patrzcie i podziwiajcie!






niedziela, 23 kwietnia 2017

SKYWALKER

Chusta SKYWALKER


Chusta, autorstwa Laury Nelkin pochodzi z portalu Craftsy.

Autorka projektu tak dobrała nazwy splotów, by pasowały tematycznie do nazwy chusty "Skywalker". I tak patrząc od zewnątrz mamy: obramowanie "Nova", dalej ścieg "Plasma" (ten z wydłużonymi oczkami", pod nim ażur "Planet", jeszcze raz "Plasma" (tym razem zmodyfikowana nieco przeze mnie tak, by lepiej wyeksponować zmianę kolorów w melanżowej włóczce), pod nim ścieg "Star", i na koniec, w samym środeczku, prosty ażur o wdzięcznej nazwie "Nebula".

Chustę zrobiłam na drutach okrągłych 4,5 mm. Włóczka Greta Multi (melanż: dżinsowy, niebieski, naturalny). Tak, tak. Dobrze poznajecie. To ta sama włóczka, z której zrobiłam melanżowy sweterek z karczkiem brioche oraz sweter Rosiny. Prawdę mówiąc, z tej samej włóczki zrobiłam jeszcze bluzkę dla koleżanki. Zapasy "Grety" wydają się być nieskończone. A teraz chichot losu. Gdy już zblokowałam chustę okazała się ona absurdalnie mała - bardziej apaszka niż chusta. Żeby noszenie miało jakiś sens trzeba ją znacznie powiększyć. Z bólem serca podjęłam decyzję, by spruć brzeg  i dorobić kolejne rzędy. Już wiem, że włóczki mi nie wystarczy i muszę dokupić co najmniej jeden motek. To już kolejny raz tak mam z tą włóczką. Cała sytuacja zaczyna się robić absurdalna. Tracę nadzieję, że kiedykolwiek wyrobie tę włóczkę w całości.

Chusta w całości wygląda tak jak na zdjęciu. A właściwie tak wyglądała przez spruciem brzegu. Praca nad większą wersją trwa. Za czas jakiś się pochwalę.

niedziela, 5 marca 2017

KARDIGAN

WIOSNA TUŻ TUŻ


Wiosna tuż, tuż. Wiosną lubię chodzić w kardiganach, jednak niespecjalnie lubię je robić, bo nie przepadam za przyszywaniem guzików. Swego czasu zrobiłam brązowy kardigan z włóczki Nako Vals. Robótka okazał się niewypałem. Po jednym sezonie rozciągnął się tak, że wisiał na mnie niczym worek pokutny (mimo że nieco przytyłam!). Chcąc nie chcąc chwyciłam za druty i zrobiłam nowy - tym razem niebiesko-morski. Mam nadzieję, że okaże się trwalszy i lepiej zniesie eksploatację.
Na zdjęciu widać kardigan przed blokowaniem, stąd pewne nierówności.

Włóczka: Drops Delight (100% wełna), kolor "Atlantyda" 
Druty: poste 4,5 mm, okrągłe 4,5 mm

Kardigan, wygląda na zwyklaczka, ale sposób wykonania jest dość ciekawy. Robótkę zaczynamy od lewej części karczka. Robimy
jednocześnie przód i tył, wyrabiamy ramię i rękaw metodą "short rows" potem robimy rękaw do końca. 

Te same czynności powtarzamy dla prawej połowy karczka. Gdy góra jest gotowa dorabiamy dół. Jak widać po układzie oczek, robiąc dół pracujemy w kierunku prostopadłym do karczka. Efekt jest szczególnie spektakularny w przypadku włóczki melanżowej, bo uzyskujemy nie tylko ciekawy układ oczek, ale także interesujący układ kolorów.

Sweter nie ma bocznych szwów. Cały dół, czyli plecy i obie poły, robi się w jednym kawałku. To dobry wybór dla włóczek melanżowych, bo paski układają się równo. Nie ma przesunięcia kolorów, którego trudno jest uniknąć gdy poły robi się oddzielnie.

Sama włóczka Drops Delight jest warta polecenia. Robi się dobrze, chociaż jak każda 100% wełna nieco się "kurzy" podczas pracy. W kilku miejscach zauważyłam też nierówności nitki, ale w przypadku dość grubej dzianiny nie widać tego w końcowym wyrobie.

Wzór pochodzi z książki Kristen Tendyke "Finish Free Knit" (model "Grace"), z tym, że nieco go zmodyfikowałam. W oryginalnym projekcie mankiety, dół i plisy wykonano ściegiem brioche, natomiast ja zdecydowałam się na zwykły ryż. Eksperyment pokazał, że z tą, konkretną włóczką tak jest ładniej. W sumie to wspólna cecha większości włóczek melanżowych - najładniej prezentują się przy prostych splotach, w myśl zasady "co za dużo, to niezdrowo".

niedziela, 26 lutego 2017

KAMIZELKA NR 2

Jeszcze raz dla syna




Włóczka: ONLINE Corafino 33 (60% wełna + 40% poliakryl)
Kolor: beżowy
Druty: 2,5 mm proste

Na jesieni, bawiąc się w wyrabianie resztek, zrobiłam dla syna kamizelkę w stylu vintage. Robótka okazała się nadspodziewanie udanym pomysłem - syn została fanem kamizelek. Co więcej, zażyczył sobie kolejnej!

Cóż może w takiej sytuacji matka? Nie ma innego wyjścia jak tylko chwycić za druty i przystąpić do pracy.

Model wybieraliśmy razem. Tym razem wybór padł na "Britsh School Slipover" ze świetne książki Cheryl Oberle "Folk vests".

W praktyce okazało się, że opis z książki nie za bardzo nadaje się na moje potrzeby. Włóczka, którą wybraliśmy jest znaczenie cieńsza niż ta, której użyto w oryginale. Musiałam więc wszystko pracowicie poprzeliczać. 


Zmieniłam też technikę pracy. W książce Oberle kamizelka jest robiona na okrągło. Ja zdecydowałam się zrobić przód i tył oddzielenie, a potem pozszywać. Dlaczego? Ano dlatego, że nie do końca byłam pewna, czy moje obliczenia są poprawne. Przy robieniu na okrągło znacznie później zorientowałabym się, że dzianina est za duża, albo za mała i prucia byłoby więcej. A choć niezbyt lubię zszywanie, prucia nie lubię jeszcze bardziej! Na szczęście udało się! Obeszło się bez prucia.

Teraz kilka słów o włóczce. Uwielbiam włóczki ONLINE. Jeszcze nigdy się na nich nie zawiodłam. Są trwałe, mają dobry splot, włóczka nie rozłazi się podczas robótki. Co więcej, bardzo dobrze znoszą prucie (każdy może się pomylić). Jedyną wadą jest dość wysoka cena. Jak dla mnie jest to górna granica tego, co mogę zaakceptować. Aczkolwiek linia "Corafino" należy akurat do tańszych produktów ONLINE.


Kamizelka przeszła już próby bojowe. Elastyczna włóczka plus wzór z warkoczami sprawia, że dobrze się układa, nie krępuje ruchów, a jednocześnie grzeje i, co ważne!, nie drapie.

Taki a nie inny dobór włóczki (175m/50g!) daje w efekcie dość cienką dzianinę. Jest to więc kamizelka na okres przejściowy: wiosnę i wczesną jesień, a nie na mroźną zimę, ale przecież wtedy też coś trzeba nosić!

czwartek, 9 lutego 2017

WYRABIANIA RESZTEK - ETAP DRUGI

Sweter Rosiny


Pod koniec ubiegłego roku podjęłam zobowiązanie, że nie kupię nowej włóczki, dopóki nie wyrobię resztek. Pierwszym efektem tego postanowienia był zwyklaczek-pasiaczek. Właśnie zakończyłam etap drugi - wyrabianie zapasów włóczki "Greta Multi", pozostałych po melanżowym sweterku z karczkiem brioche Nazywanie zapasów 'resztką" jest wielkim niedomówieniem, bo przez pomyłkę kupiłam jakąś kosmiczną ilość tej włóczki. Nawet teraz, gdy drugi sweterek jest już gotowy, w szafie nadal leży kilka nienaruszonych motków. No nic, coś wymyślę.
Model znalazłam na Ravelry Rosina Pullover - Rosina sweater. Drobna uwaga dla tych, którzy chcieliby z niego skorzystać: radze wybrać wersję niemiecką lub polską, bo tłumaczenie na angielski jest, mówiąc delikatnie, dalekie od doskonałości. Jednak sam model opracowano bardzo starannie. A oto mój wyrób

Włóczka: Greta Multi (melanż: dżinsowy, niebieski, naturalny)
Druty: 4 mm, okrągłe oraz 4 mm pończosznicze

Sweter robi się na okrągło, od góry. W opisie modelu podano dwa możliwe wykończenia - z falbanką i gładkie. Jako że fanem falbanek nie jestem, wybrałam drugi wariant (sądząc po zamieszczonych na Ravelry zdjęciach - mniej popularny

To, co mnie w tym sweterku urzekło, to dobre dopasowanie do figury. Moja sylwetka niespecjalnie pozwala na noszenie workowatych oversize'ów. Jak widać, udało się. Wyszedł ciuszek, który najbardziej lubię sweterek-bluzeczka, taki który w chłodniejszy dzień wystarczy wyciągnąć z szafy i założyć nie martwiąc się o prasowanie :)

Trochę się bałam, czy melanżowa włóczka nie "pogryzie się" z ażurowym wzorem, ale wyszło zaskakująco dobrze. Do tej pory unikałam melanży, bo myślałam, że z cieniowaną włóczką jestem skazana na nudny, gładki dżersej. Jak widać nie zawsze jest to prawdą. W gotowym ciuszku zarówno ażur, jak melanż są dobrze widoczne. Co więcej, dość fajnie się komponują. Na dowód załączam zdjęcie detalu w zbliżeniu.