Prawdziwe wyzwanie
Ostatnio wymieniałam meble w pokoju do pracy. Wiele leciwych rupieci wylądowało na wysypisku. Podobny los był pisany staremu fotelowi. Jednak, jakoś tak w ostatniej chwili zrobiło mi się go żal. Bo wygodny... Bo się przyzwyczaiłam... Bo w sumie w dobrym stanie...
Technicznie fotel w rzeczy samej jest bez zarzutu, ale tapicerka! Po pierwsze, żółto-brązowa kratka nijak nie chciała pasować do turkusowego wystroju, a po drugie - co znacznie ważniejsze, po ponad ćwierć wieku eksploatacji wybrudziła się tak, że żaden środek piorący nie dawał jej rady. Po prostu ohyda! Spójrzcie tylko na oparcie.
Oczywiście, można by mebel oddać do tapicera, ale koszt takiej zabawy byłby absurdalny. Ostatecznie wpadłam na pomysł, żeby zrobić nowe "obicie" na drutach. Nigdy niczego podobnego nie robiłam, było więc trochę prucia i kombinowania, ale w końcu się udało. Z pewnością można by dyskutować czy kolor albo ścieg jest optymalnie dobrany, ale teraz mebel jest czysty(!) i nie gryzie się kolorystycznie z otoczeniem. Zresztą, oceńcie sami. Oto fotel po renowacji.
Widok z przodu
Widok z przodu
Szczegóły
Włóczka: "Kocurek" TEX 64/3, 100% akryl, 520m/100g
Kolor: szary
Druty: 6 mm (robiłam podwójną nitką)
Ilość włoczki: 5 motków
Włóczka - powiedzmy to otwarcie - bardzo kiepska. Taki "skrzypiący" akryl, który w dużej ilości kiedyś od kogoś dostałam. Prawdę powiedziawszy, szkoda mi było dobrej włóczki na eksperyment, z którego mogło nic nie wyjść.
Użyte ściegi: dżersej i ściągacz ze spuszczanych oczek. Bardzo proste. W połączeniu z grubą włóczką (przypominam, że pracowałam podwójna nitką) praca szła dość szybko do przodu. Przynajmniej do momentu zszywania. Nie lubię zszywać, zabierałam się więc do tego jak pies do jeża. Ale w końcu dobrnęłam do finiszu. Fotel jak nowy, a do tego niepowtarzalny.